piątek, 16 października 2015

Merida Waleczna (Brave) - recenzja

Dla kogo: dla wszystkich
Kto zrobił: Dreamworks
Motyw przewodni: rodzina, samodzielność
Rok produkcji: 2012
W jednym zdaniu: Trochę słabo jak na Pixara.


O Meridzie Walecznej zapewne każdy zdążył usłyszeć jeszcze przed premierą. Mam wrażenie, że produkcji towarzyszył większy niż w przypadku przeciętnej bajki rozgłos, głównie za sprawą pojawienia się nietypowych dla Disneya akcentów feministycznych. Czy rzeczywiście animacja zasłużyła na taką sławę?

Rudowłosa księżniczka Merida od dziecka przejawia zainteresowanie łucznictwem, jazdą konną i ma charakter nietypowy jak na przeciętną bajkową bohaterkę o szlachetnym rodowodzie. Od momentu gdy często organizujący polowania ojciec podarował jej łuk w prezencie urodzinowym, dziewczyna zawzięcie ćwiczy swoje umiejętności, stając się najlepszą łuczniczką. Na zainteresowania córki niechętnie spogląda matka, próbując wychować ją na dworską damę i bezskutecznie wpajając sztywną etykietę. Merida buntuje się przeciwko jej poglądom, a kiedy rodzice postanawiają wydać ją za mąż, nieprzemyślane działania księżniczki doprowadzają do rzucenia potężnej klątwy.


Co jest motywem przewodnim Meridy Walecznej? Sądzę, że w największym stopniu film skupia się na niejednokrotnie poruszanym już w bajkach temacie – trudnej relacji między matką a córką. Królowej trudno zaakceptować, że zainteresowania córki odbiegają od jej osobistych planów. Z marnym skutkiem próbuje zrobić z niej wytworną damę, choć nastolatka woli galopować konno przez las czy strzelać z łuku. Z kolei księżniczka zaciekle buntuje się przeciwko matce, w ogóle nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Jak łatwo się domyślić, aby znaleźć klucz do wzajemnego porozumienia obie bohaterki muszą zrozumieć swoje błędy, co dodatkowo utrudnia wywołana przez Meridę klątwa.


W komentarzach i recenzjach łatwo natknąć się na opinie, że ciężko znaleźć równie feministyczną bajkę jak Merida. Przyznaję im rację jedynie częściowo, a sama nie mam zdania aż tak skrajnego by uznać animację za rewolucyjną. Czy feminizm miałby polegać jedynie na niechęci do zaaranżowanego przez rodziców małżeństwa, strzeleckich upodobaniach czy niechętnym przestrzeganiu dworskiej etykiety? Swoim zachowaniem rudowłosa księżniczka bardziej przypomina zbuntowaną nastolatkę niż feministkę, choć w wielu przypadkach trudno nie odmówić jej racji. Przypomnijmy sobie choćby taką produkcję Disneya jak Mulan, którą swoją drogą uważam za jedną z najbardziej edukacyjnych animacji. Tam tytułowa bohaterka jest bardziej świadoma swojego postępowania, poglądów i konsekwencji, a w tym bardziej dopatrywałabym się feminizmu.

Z punktu widzenia fabuły Merida prezentuje moim zdaniem poziom jedynie nieco wyróżniający się od przeciętnego. Średniowieczny zamek, strzelanie z łuku, trudności w relacji z rodzicami, chatka wiedźmy i straszliwa klątwa – to wszystko motywy, które gdzieś już kiedyś widziałam w bajkach lub w filmach. Z tego względu nie dostrzegam w animacji niczego aż tak wyjątkowego jak wskazywałyby na to niektóre recenzje. Od pewnego momentu historia staje się przewidywalna.


Jak przystało na film Pixara, strona wizualna bajki urzeka. Tło przedstawionej historii stanowią malownicze, dopracowane krajobrazy. Na pochwałę zasługują zwłaszcza sceny rozgrywające się w lesie. Kreska w rysunku postaci jest dość specyficzna.

Podsumowując, Merida to raczej „przeciętniak” wśród bardzo dobrych produkcji niż arcydzieło. Biorąc pod uwagę rozgłos jaki towarzyszył premierze filmu, uznałabym bajkę za nieco przereklamowaną. Mimo to oceniam ją wysoko i polecam obejrzeć.

- tlenka 


Ocena końcowa: 4+/6

Plusy:
- strona wizualna
- końcowy morał

Minusy:
- niezbyt oryginalna historia
- przewidywalna akcja

Podobne animacje:
Mulan
Zaplątani