niedziela, 3 marca 2013

Zambezia - recenzja

Dla kogo: dla wszystkich
Kto zrobił: Triggerfish Animation Studios
Motyw przewodni: poszukiwanie własnej tożsamości, ptaki
Rok produkcji: 2012



Zambezia, bo wokół niej kręci się akcja animacji, to stolica ptasiego królestwa, do której przybywa główny bohater. Kai jest sokołem, którego wychowuje samotny ojciec, twardą ręka dbając o syna. Nadchodzi jednak dzień, w którym niepokorny młody ma już dość życia w zaścianku i wyrusza w poszukiwaniu przygód i odpowiedzi, a wszystkie drogi prowadzą do Zambezii.

Brzmi znajomo? No cóż, przyznam bez ogródek, że oryginalność to nie jest mocna strona tej pozycji. I o ile jest sporo bajek z powodzeniem powtarzających pewne schematy, tak w Zambezii wychodzi to wszystko jakoś blado. Nie chcąc zdradzać zbyt wiele historii wspomnę tylko, że poruszone zostają tematy relacji ojciec-syn, pojednania w obliczu zagrożenia, oraz nauki pokory, czy tolerancji. Tak, są to wartości, które najmłodszym widzom należy przekazywać, ale brakuje tu jakiejś świeżości, która sprawiłaby, że nie jest to kolejna zwykła opowiastka. Podobnie jest z postaciami. Surowy ojciec, młody gniewny bohater główny, kumpel lekkoduch (o imieniu, nomen omen, Luzik), córka wodza i tym podobna plejada. Było.

Z pozytywnych stron można wymienić animację, która sprawia, że podniebne wyczyny ptasich bohaterów wyglądają bardzo dobrze i momentami nie sposób oderwać wzroku od ekranu. Również muzyka jest przyjemna, chociaż po seansie nie pamiętałem już żadnego motywu muzycznego, więc tu też bez rewelacji, a szkoda, bo z afrykańskich rytmów dałoby się skleić coś wyjątkowego. Niewątpliwą zaletą jest dobry dubbing, w którym sporo żartów, z podtekstami PRLowskimi, skierowanych do starszego widza. Nie wiem jak to wygląda w wersji oryginalnej, natomiast Zambezia po polsku ma dobrze dobrane głosy, żaden z bohaterów nie irytuje.

Właściwie to można Zambezię podsumować krótko – jest nijaka. Nie ma się do czego przyczepić (zresztą nie po to oglądam filmy), ale zdecydowanie nie jest to tytuł, który zapadnie mi w pamięć. Jeszcze jedna, ważna sprawa. Myślę, że jest to animacja, na którą można zabrać dzieciaki w każdym wieku, nawet te najmłodsze. Przemoc jest ograniczona do absolutnego minimum, nie ma żadnych wulgarnych odzywek, czy dwuznacznych scen. Zresztą, z tego co widziałem, młodzi widzowie bawili się dobrze i chociaż nie było salw śmiechu, ani „ochów” i „achów”, to maluchy oglądały w skupieniu.

Zambezii wystawiam więc w szkolnej skali trójkę, czyli dostateczny, bo właśnie taki jest ten film. Jeśli dysponujesz dzieckiem w wieku przedszkolnym, wiesz kim jest Franek Kimono i nie pojawiasz się w kinie zbyt często – polecam. Jeśli szukasz w bajkach czegoś więcej – może lepiej obejrzeć coś innego.

-stały tlen



Po obejrzeniu Zambezii w kinie muszę przyznać, że zawiodłam się na tym filmie. Wybierając się na niego oczekiwałam czegoś lepszego.
Moje główne wrażenie odnośnie fabuły jest takie, że stosunkowo mało się dzieje. Mimo że film trwa z grubsza 90 min, całą akcję można byłoby streścić w około dziesięciu zdaniach. Przez to momentami wydawał mi się nudny. Dodatkowo jest przewidywalny, a tego, jakie jest zakończenie, można się domyślić w zasadzie w połowie oglądania.
Biorąc pod uwagę inne animacje z ostatnich lat, muszę przyznać że nie należy do najładniejszych bajek. Przedstawione w tle krajobrazy i widoki mają moim zdaniem zbyt mało detali.
Moja ocena w szkolnej skali wynosi 3

-stała tlenka


Ocena końcowa: 3/6

Plusy:
 - animacja

Minusy:
- standardowa tematyka
- przewidywalna historia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz