niedziela, 16 sierpnia 2015

Minionki (The Minions) - recenzja

Dla kogo: dla nieco starszych widzów
Kto zrobił: Illumination Entertainment
Motyw przewodni: humor
Rok produkcji: 2015
W jednym zdaniu: 90 minut Minionków to chyba za dużo Minionków.


Najnowszy film z udziałem Minionków to prequel Jak ukraść Księżyc i Minionki rozrabiają, prawie niezwiązany fabularnie z dwiema wspomnianymi animacjami. W filmach z 2010 i 2013 roku Minionki pojawiały się jedynie u boku pierwszoplanowej postaci, jednocześnie nie pozostając bez istotnego wpływu na przebieg fabuły. Jak zatem sprawdziły się w roli samodzielnych głównych bohaterów? Nie wydaje mi się, że w pełni wykorzystano tu potencjał drzemiący w tych dobrze znanych i lubianych postaciach, o czym za chwilę.

Film rozpoczyna się kilkoma zabawnymi scenami, w których Minionki poszukując złego pana któremu mogłyby służyć natrafiają na różne postaci znane między innymi z historii, jednak ich niezdarność skutkuje efektem odwrotnym do zamierzonego. W końcu porzucają swój pomysł, ale spokojne życie okazuje się zbyt nudne. Wtedy trójka z nich – Kevin, Bob i Stuart decydują się na odważny krok i dla dobra ogółu wznawiają poszukiwania, wyruszając w podróż po świecie. Dostają się na targi zła, gdzie poznają Skarlet O’Haracz,  cieszącą się mianem największego złoczyńcy swoich czasów. Dalsza część historii rozstrzyga, na ile wybór nowej pani okazał się trafiony.


W sieci natrafiałam na różne opinie o Minionkach – jedni wręcz zachwycali się filmem, podczas gdy inni poprzestawali na wyliczaniu jego wad. Nie określiłabym animacji jako kompletnie tragicznej, ale w większym stopniu identyfikuję się z drugą niż z pierwszą grupą. Po seansie wyszłam z kina rozczarowana – film zdecydowanie nie utrzymał poziomu Jak ukraść Księżyc i Minionki rozrabiają. Nie zaimponował mi ani historią, ani humorem, ani tym bardziej właściwie nieobecnym tu morałem.
Najbardziej zawiodłam się pod względem humoru. Małe, niezdarne stworzenia znane z poprzednich filmów zdecydowanie miały większy potencjał na rozbawienie widza niż można byłoby sądzić po najnowszej produkcji z ich udziałem. Zdarzyło się jedynie kilka momentów, w których szczerze się śmiałam. Choć większość żartów nie jest zbyt wyszukanych, od czasu do czasu zdarzają się perełki - za scenę z Bobem (oglądając łatwo będzie zorientować się o którą mi chodzi) należą się twórcom naprawdę ogromne brawa.


Animacja nie niesie ze sobą prawie żadnego morału, a chyba jedynym pozytywnym przykładem jaki może przekazać najmłodszym jest chęć trzech głównych bohaterów do pomocy swojej społeczności. Poza tym Minionki przez cały film szukają złego pana któremu mogłyby służyć, nie widząc w tym niczego niewłaściwego. W przeciwieństwie do Gru znanego z Jak ukraść Księżyc, Skarlet nigdy nie ma dobrych intencji ani skrupułów. To wszystko sprawia, że Minionki ani nie trafiają w stu procentach w gusta starszych widzów, ani nie są dobrą produkcją dla dzieci.

W filmie pojawia się delikatne nawiązanie do Jak ukraść Księżyc i jest to jedna z nielicznych rzeczy które naprawdę mi się podobały, poza wspomnianą już sceną z Bobem. Pod względem audiowizualnym Minionki nie odstają poziomem od przeciętnych animacji.


Minionki nie są tragicznym filmem, ale na tle poprzednich produkcji z ich udziałem prequel wypada słabo. Jeżeli szukamy dobrego filmu na poprawę humoru, spośród tegorocznych animacji polecam raczej sięgnąć po Pingwiny z Madagaskaru.

- tlenka

Ocena końcowa: 4-/6

Plusy:
- nawiązanie do Jak ukraść Księżyc
- kilka bardzo udanych żartów

Minusy:
- większość żartów mało zabawna
- brak morału
- dla niektórych ciągłe słuchanie głosów Minionków może być denerwujące

Podobne animacje
Jak ukraść Księżyc
Minionki rozrabiają

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz