piątek, 6 lutego 2015

Na marginesie #3 – Oskary 2015


 

W kolejnym poście z serii „Na marginesie” przyjrzymy się bliżej kandydatom do nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej. Tak, wiem, Oskary to bzdura, zawsze jednak uważałem, że wśród kandydatów znajdzie się przynajmniej klika przyzwoitych produkcji. I choć można się obrazić na Akademię (bo głupia, bo nie wybrała mojego-ulubionego-aktora w filmie-który-mi-się-podobał), to jednak jest ona jakimś wyznacznikiem, jeśli chodzi o przemysł filmowy. My na szczęście oddalamy się od tych niespokojnych tematów i zajmiemy się jedną z mniej kontrowersyjnych kategorii. Przejdźmy zatem do poszczególnych kandydatów.

Big Hero 6 (Wielka szóstka)

 

Ciekawa, świeża animacja Disneya. Przygody młodego Hiro i jego genialnych, chociaż lekko zakręconych przyjaciół okazały się całkiem interesujące. Sporo mądrze prowadzonych wątków, dobrze zbudowany klimat opowieści i bohaterowie, których nie sposób nie polubić. Szóstka to przede wszystkim niemal bezbłędnie skonstruowana animacja, w której wszystkie elementy są na swoim miejscu. Więcej możecie poczytać w mojej recenzji, więc nie będę się tu powtarzał.

Czy warto obejrzeć? Tak

The Boxtrolls (Pudłaki)



Druga i ostatnia z pozycji, które dotychczas zrecenzowaliśmy na blogu. Jedyny wśród nominowanych przedstawiciel animacji poklatkowej. Dość specyficzna produkcja, która nie każdemu może przypaść do gustu ze względu na cięższy klimat i nieco niepokojącą atmosferę. W moim odczuciu trochę słabsza od poprzednich dzieł studia Laika, głównie ze względu na nieco nieciekawą fabułę i niezbyt interesujących bohaterów.

Czy warto obejrzeć? Być może

How to Train Your Dragon 2 (Jak wytresować smoka 2)


Ha, z tym tytułem jeszcze się na blogu „rozprawimy”. Mieliśmy olbrzymie oczekiwania, jako że pierwsza część Smoków to nasza ulubiona animacja i dla mnie coś, co zdarza się raz na pokolenie. Bardzo się starałem nie oceniać JWS2 przez pryzmat poprzedniczki, ale w przypadku takiej kontynuacji było to niesamowicie trudne. Ostatecznie wyszedłem z kina lekko rozczarowany, ale jaka jest szansa, że piorun trafi dwa razy w to samo miejsce? Wiecie już więc, że dwójka nie jest tak dobra jak pierwsza część. Ale czy to oznacza, że jest to zła produkcja? Ani trochę. Ma wszystko czego potrzeba – jest rozwój bohaterów, masa emocji, akcja, cudowna oprawa, ciekawa fabuła i szczypta magii, która dopełnia całości. Wszystko to składa się na fantastyczną opowieść, której jedyna wada to, że jest słabsza od najlepszej bajki jaką w życiu widziałem.

Czy warto obejrzeć? Tak

Song of the Sea


Jedyny tytuł z nominowanych, którego nie udało nam się zobaczyć w kinie, „wypożyczyć” w internecie ani pozyskać z jakiegoś innego źródła. W związku z trudną dostępnością zostaje na naszej liście do obejrzenia w przyszłości. Powstrzymamy się więc od oceny, jednak zwiastun zdradza nam, że autorzy Sekretu księgi z Kells znów uraczyli nas animacją o niepowtarzalnej oprawie graficznej oraz wspaniałym klimacie irlandzkich baśni. Również pozytywne recenzje wskazują na to, że dostaniemy prawdziwą ucztę dla fanów nieszablonowych produkcji. Nie możemy się doczekać!

Czy warto obejrzeć? Jeszcze nie wiemy, ale zapewne tak

Kaguya-hime no Monogatari (The Tale of the Princess Kaguya)


Dla wielu widzów nazwa Ghibli jest gwarancją co najmniej solidnej produkcji. Trudno się z tym nie zgodzić, mimo kilku słabszych animacji, które pojawiły się w dorobku japońskich artystów. Nie dziwi zatem nominacja ubiegłorocznego dzieła Isao Takahaty. Pierwszym, co rzuca nam się w oczy jest niezwykle oryginalna kreska, jaką zdecydowano się zastosować. Przyznam, że po obejrzeniu zwiastuna zastanawiałem się czy taka oprawa nie będzie mnie trochę drażniła, ale po kilku minutach wsiąkłem zupełnie i muszę przyznać, że rysunek nie dość, że jest po prostu piękny to jeszcze świetnie podkreśla klimat opowieści. Niesamowita, baśniowa historia przywodzi na myśl ręcznie ilustrowane książki, które czytaliśmy w dzieciństwie. Mimo względnej prostoty fabularnej, Princess Kaguya porusza wiele dojrzałych wątków i niesie ważne lekcje o życiu, doświadczaniu i docenianiu danego nam czasu. My byliśmy całkowicie oczarowani.

Czy warto obejrzeć? Tak

W powyższym zestawieniu brakuje jeszcze, moim zdaniem, Lego Przygody, która mimo że właściwie była reklamą klocków, okazała się całkiem pomysłową i po prostu fajną animacją. W minionym roku mieliśmy okazję obejrzeć kilka bardzo dobrych pozycji, chociaż nie wszystkie zagościły w polskich kinach. Nie jest to może najmocniejszy rok w historii, ale mieliśmy kilka niespodzianek i miłych zaskoczeń.

Postanowiliśmy się trochę zabawić i sami przyznać naszą nagrodę dla najlepszej animacji 2014 roku. Po niezbyt burzliwych dyskusjach Oskara Czesława w kategorii najlepszy film animowany otrzymuje (werble)… The Tale of the Princess Kaguya. Mimo silnej konkurencji to właśnie animacja rodem z kraju wschodzącego słońca spodobała nam się najbardziej. Z naszej strony gratulacje i statuetka:

 

Natomiast jeśli chodzi o mój typ zwycięzcy nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej - strzelam, że będzie to Jak wytresować smoka 2. Byłby to wybór zrozumiały, jednak dla mnie dziwny o tyle, że pierwsza część, naszym zdaniem lepsza, nie zgarnęła statuetki. Cóż, takie uroki Oskarów…

-tlen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz