poniedziałek, 1 grudnia 2014

Kraina lodu (Frozen) - recenzja

Dla kogo: dla fanów klasycznego Disneya (i nie tylko)
Kto zrobił: Disney
Motyw przewodni: odnajdywanie siebie, przyjaźń, rodzina
Rok produkcji: 2013



Czy zimowy przebój mógł przez przypadek zarobić 1,3 miliarda dolarów stając się najbardziej dochodowym filmem w historii Disneya, tworząc przy tym wielomilionową franszyzę? Rozum zdaje się podpowiadać, że nie i prawdopodobnie ma rację. A co mówi serce rok po seansie? Spróbujmy przyjrzeć się Krainie Lodu chłodnym (nomen omen) okiem.

Spora grupa osób traktuje Frozen jako Disneyowski powrót do korzeni i zmianę kierunku na bardziej klasyczny, zarówno w treści jak i formie. Warto jednak pamiętać, że szlaki dla Krainy Lodu przetarli już w 2010 roku Zaplątani. Nieco podobna opowieść, kierująca się jednak trochę bardziej w miłosne strony charakteryzowała się baśniowo-musicalową realizacją, odbiegając od przewałkowanego już do granic schematu Zabawnych-Zwierzątek-I-Ich-Przygód. Co zatem sprawiło, że Kraina Lodu osiągnęła sukces, jakiego nie potrafili Disneyowi przynieść Zaplątani? Cóż, ja nie potrafię dokładnie tego dokładnie wskazać, jednak zapewne jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.

Zawsze uważałem, że najprostsza nawet historia może porwać za serce, ważny jest tylko sposób jej opowiedzenia. Fabuła Krainy Lodu rozwija się wokół dwóch głównych bohaterek – Elsy i Anny. Dziewczyny są siostrami i (tutaj pełne zaskoczenie) księżniczkami. Elsa posiada zdolność kontrolowania lodu i śniegu jednak nie jest w stanie w pełni nad nią zapanować. Na skutek pewnego zdarzenia relacje między bohaterkami zaczynają się psuć. Gdybym miał opisać zarys fabuły jednym słowem, „oryginalna” prawdopodobnie nie przeszło by mi przez myśl. Historia jednak opowiadana jest w bardzo przemyślany sposób skupiając się na wzajemnych stosunkach bohaterek. Muszę przyznać, że już po kilkunastu minutach głęboko zanurzyłem się w świat rysowany przed moimi oczami, a wiarygodne kreacje sióstr sprawiały, że główny wątek fabularny był po prostu ciekawy. Tutaj wyraźnie widać siłę scenariusza – wystarczyłoby kilka pomyłek i oglądalibyśmy głupawą historię dwóch pokłóconych nastolatek. Na szczęście nic takiego nie ma miejsca, opowieść rozwija się w doskonałym tempie, jest spójna i doskonale wyważona. Mamy więc świetną mieszankę budowania świata, rozwoju bohaterów, humoru i akcji.


Strona audiowizualna jest na najwyższym poziome, jakiego można się spodziewać ze strony Disneya. Animacje są płynne, tła szczegółowe, kolory bardzo dobrze ze sobą współgrają. Oprócz jednak estetycznej perfekcji Kraina Lodu oferuje jeszcze coś innego – styl. Oglądając zimowe pejzaże ciaśniej owijajmy się swetrem, a kiedy mamy przed oczami wnętrze górskiej chatki oświetlone trzaskającym w kominku ogniem, niemal czujemy ciepło bijące od ekranu. Nie jest to więc sterylna produkcja, bezdusznie poskładana z odpowiednich klocków (a jeśli jest, to ja dałem się nabrać). Nie można też przejść obojętnie obok ścieżki dźwiękowej. Pomijając nawet oskarowy utwór „Let it go” muzyka jest fantastyczna i doskonale pasuje do musicalowego charakteru opowieści.

Czy w takim razie Frozen ma jakieś wady?  Cóż, ja nie stwierdziłem. Jest to świetnie skonstruowana animacja z duszą, która zapadła w moim sercu i została uznana przez rozum. Cudowna zimowa opowieść, która będzie wzorem dla kolejnych produkcji utrzymanych w klasycznej formie. Może co najwyżej nie spodobać się chłopakom w wieku dziecięco-młodzieżowym (bo księżniczki), albo przeciwnikom musicali (bo piosenki). Ja jednak podczas seansu Krainy Lodu po prostu z przyjemnością dałem się pochłonąć serwowanej mi opowieści.

- tlen

Ocena końcowa: 6/6

Plusy:
- ciekawa, spójna opowieść
- dobrze przedstawione relacje między wiarygodnymi bohaterami
- doskonała oprawa audiowizualna
- fajny, zimowy klimat

Minusy:
- nie wszystkim musi się spodobać ze względu na temat i formę

Podobne animacje:
Zaplątani

1 komentarz:

  1. Weszłam tu przypadkiem czytając o Song of the sea. I powiem co mnie urzekło w tej "kolejnej" bajce Disney'a (mimo ze wspis jest stary). Okazuje sie ze wszystkie bohaterki disneya co to zakochały sie w jedne dzien w jakims tak ksieciu i zostały jego ksezniczkami...nie koneicznie musiały zyc dalej szczęsliwie. Pomyslałam, ze taki np kopciuszek zaraz po slubie mogł sie dowiedziec ze ksiaze to tyran. Tak naprawde bajka ktora nie bazuje na podstawach "panna znajdzie ksiecia, bierze slub i jest super szczęsliwa". I fakt, ze to miłośc siostry ratuje a nie pocałunek ksiecia...

    OdpowiedzUsuń