niedziela, 5 lipca 2015

Sekrety morza (Song of the sea) - recenzja


Dla kogo: dla wszystkich
Kto zrobił: Cartoon Saloon (Tom Moore)
Motyw przewodni: baśń, mitologia celtycka
Rok produkcji: 2014
W jednym zdaniu: Wyjątkowa animacja o wspaniałym klimacie.


Pięć lat temu miała miejsce premiera animacji, innej niż wszystkie, które do tej pory widzieliśmy. Jeśli interesujecie się trochę tematem, to zapewne już połączyliście fakty i wiecie jaki tytuł mam na myśli. Sekret księgi z Kells zrobił niemałe wrażenie zarówno na widzach, jak i krytykach, co nie zdarza się znowu aż tak często. Naprawdę nietuzinkowy styl, baśniowo-historyczny klimat i nieco poważniejsze podejście do młodszego widza sprawiły, że europejska produkcja została dostrzeżona i wielokrotnie wyróżniana, zgarniając między innymi nominację do Oskara.

Na drugi film Tomma Moore’a czekaliśmy więc z niecierpliwością, ciekawi, jaką historię tym razem postanowi nam opowiedzieć irlandzki artysta. Po pierwszym zwiastunie byliśmy już pewni, że Sekrety morza będą co najmniej dobre, dodatkowo standardowy poślizg w naszych kinach sprawił, że mogliśmy poczytać recenzje przed seansem. Kusiło nas obejrzenie dostępnej już od jakiegoś czasu w internecie kopii, ale powstrzymaliśmy się i stanęło na wycieczce do kina. Okazało się, że był to bardzo dobry wybór.


Przeglądając załączone w recenzji obrazki na pewno zauważycie duże podobieństwo stylistyczne do Sekretu księgi z Kells. Moore i jego ekipa znów stworzyli unikatowe, zapierające dech w piersiach kardy, z których niemal każdy jest małym dziełem sztuki. Dużo można by pisać na temat oprawy Sekretów morza, ale niewiele słów jest w stanie oddać sprawiedliwość niesamowitej pracy wykonanej przez ilustratorów. Odsyłam Was zatem do zwiastuna lub przynajmniej zachęcam do dokładnego zbadania zamieszczonych przez nas scen. Co nieco można natomiast napomknąć na temat samej animacji. Płynność ruchów, którą często przyjmujemy za pewnik w wielko budżetowych produkcjach, nie jest tak łatwa do zagwarantowania w klasycznych, ręczenie rysowanych produkcjach. Sekrety morza i ten element mają dopracowany w najmniejszym drobiazgu. Postacie poruszają się z gracją, bardzo dobrze oddając emocje i choć zdarza się, że animacja jest oszczędna nie wygląda to na ograniczenia budżetowe, lecz na celowy zabieg. Często widzimy też ciekawe operowanie kadrem i sceną, podobnie jak miało to miejsce w Księdze z Kells.


Wybierając się na seans nie wiedzieliśmy zbyt wiele na temat historii opowiadanej w Sekretach morza, zaledwie  tyle, ile udało nam się wyłapać ze zwiastuna. Pewnym zaskoczeniem było więc dla nas umiejscowienie akcji w mniej więcej współczesnych czasach (koniec dwudziestego wieku) – zastanawiałem się czy będzie to pasować do baśniowego klimatu oraz oczywiście strony wizualnej. Jeśli macie podobne wątpliwości to zostaną one szybko rozwiane. Na samym początku rzeczywiście eteryczny nastrój trochę gryzie się z samochodami, elektrycznością i innymi zdobyczami techniki, jednak bardzo szybko przyzwyczajamy się do tego mariażu. Zresztą im dalej w opowieść tym bardziej oddalamy się od zatłoczonego Dublina i zagłębiamy w celtycką mitologię.

Fabuła opowiada o losach sześcioletniej Saoirse (w polskiej wersji Sirsza) i jej starszego brata - Bena. Rodzeństwo mieszka w latarni morskiej z samotnym ojcem, nieco odcięte od świata. Dziewczynka jest małomówna i między innymi z tego powodu jej stosunki z bratem nie są najlepsze. Wszystko zmienia się, gdy Sirsza odnajduje tajemniczy płaszcz swojej matki, który budzi w niej mistyczną więź z morzem. Rodzeństwo zostaje odesłane przez ojca na stały ląd, gdzie mają zamieszkać z babcią. Tam zaczyna się podróż, w trakcie której przeżyjemy wiele niesamowitych przygód oraz dowiemy się co stało się z matką Bena i Sirszy. Całość bardzo silnie osadzona jest w mitologii celtyckiej – w trakcie seansu spotkamy wiele fantastycznych postaci, miejsc i przedmiotów. Sekrety morza podchodzą do tej spuścizny z szacunkiem, nie zmieniając jej w jarmarczną tandetę, co sprawia, że animacja odznacza się niepowtarzalnym klimatem. Nieraz poczujecie we włosach wiatr z wybrzeży Morza Irlandzkiego a w ustach słony smak wilgotnego powietrza.


Nie sposób nie wspomnieć też o ścieżce dźwiękowej, która również ma olbrzymią rolę w budowaniu nastroju. Podobnie jak w Sekrecie księgi z Kells zostajemy uraczeni klimatyczną, irlandzką muzyką, która idealnie wpasowuje się w ducha opowieści. Oprócz wspaniałego, tytułowego Song of the sea mamy tu cały wachlarz utworów o różnym zabarwieniu emocjonalnym, utrzymanych jednak w spokojnej folkowo-akustycznej stylistyce. Przeważają tutaj więc dźwięki gitary, harfy, fletu oraz akompaniujących instrumentów smyczkowych. Kompozycje są świetnie wyważone i przywodzą na myśl odgłosy natury, takie jak wyjący wiatr czy płynącą wodę potęgując tajemniczą atmosferę produkcji.

Zawsze cenimy animacje nietuzinkowe, opowieści wyłamujące się ze schematów, traktujące widzów jak istoty myślące. Sekrety morza są właśnie takie – jest to dzieło, którego twórcy odważyli się pójść nieznaną ścieżką i udało się im stworzyć po raz kolejny coś naprawdę wyjątkowego. Piękna, prosta opowieść o mądrym, nienachalnym przesłaniu, przesiąknięta cudownym klimatem. Rewelacja.

- tlen


Ocena końcowa: 5,5/6

Plusy:
- oryginalność
- oprawa
- muzyka
- ciekawy klimat

Minusy:
- nie każdemu może się spodobać strona wizualna i spokojne tempo opowieści

Podobne animacje:
Sekret księgi z Kells
The tale of Princess Kaguya
 


2 komentarze: